Ruiny miasta.

udezyl demone lokciem w brzuch -a masz

Przybyłem na miejsce i zauważyłem Elvaana atakującego Demonę. Zacząłem zmierzać w jego stronę.

odejdz to jest pojedynek jesli chcesz zyc lepiej sie nie wtracaj

- Pan chyba nie widzi, że ta pani nie ma na pana czasu.
Złapałem go za nadgarstek i zacząłem mu wykręcać ramię.

-zadarles nie z tym elvaanem .wbiłem mu sztylet w brzuch

Poczułem ból w brzuchu. W ostatniej chwili przed zemdleniem wyjąłem miecz i zbiłem mu go również w brzuch.

zlapalem miecz wbijaja mu go w serce

MG: Miecza nie złapałeś i wbił ci się w brzuch. Sargos nie dostał w serce.

Chwyciła Azthuna za rekę zanim dobił leżącego - to ja jestem twoim przeciwnikiem
[ Nie możesz od tak sobie kogoś zabijać geez ==']

Ostatnimi siłami udało mi się wstać i opuścić to miejsce udając się w stronę punktu medycznego

Spojrzała za Sargosem
- nie zdarzyłam podziękować... za bezczelne wtrącanie się w nie swoje sprawy - mrukneła, ale i tak w duchu była mu wdzięczna. Wdrapała się na drzewo, chowając w jego koronie.

Przeciągnął sie, wstał i usłyszał ten dźwięk który go tak bardzo ciekawił.. wiedział co on oznacza.

Zastrzygła uszami -o ho nasza zjawa... masz jakiś konkretny plan?

- Poczekanie aż zniknie i wejście do lochów pod ruinami.. może tam coś będzie.

- czy nie mogliśmy wejść do tych lochów prędzej? nah zachciało ci się szwendanie po nocach -skrzyżowała ręce na piersi

- a co z tym rycerzykiem? To on pojawia sie o takich porach.

- A to on koniecznie musi nam towarzyszyc? Moze jeszcze zacznie nas oprowadzać? - rzuciła ironicznie

- Zobaczymy.
Ruszył powoli przed siebie.

Zeskoczyła zwinnie z drzewa i ruszyła za nim zachowując bezpieczną odległość

Skierował swe kroki w stronę ruin.. niemal był już przy nich.

Przyspieszyła kroku uważnie nasłuchując

Stanął przed klapą.
- To Tu..
Otworzył ją lecz nigdzie nie słyszał rycerza.. może zostawił pułapkę? a może uciekł?

- i tak idziesz pierwszy ^^ - wepchnęła go

Spadł na nogi.. na twardy grunt.. nic nie słyszał, nic nie wywąchał.. czuł sie jedynie dziwnie.
- Nic tu raczej nie ma.
Powiedział i rozpalił pochodnie którą jej podał.
- To Ty prowadzisz.

- nie ma mowy -oddała mu ją z powrotem - za jakimś zakrętem może czyhać jakiś potwór - żachnęła się

-Ślepy ma prowadzić? eh.
Szedł przed siebie.. lecz do końca nie wiedział czy idzie dobrze.